"Kiedy spotkałam Go pierwszy raz, nie wiedziałam,
że tak się to wszytko potoczy. Zupełnie pozbawił mnie równowagi ciała i duszy.
Ograbił mnie z racjonalnego myślenia, jak i z dotychczasowego życia. Kiedy On pojawiał się i znikał ja doszukiwałam się sensu takowego jego zachowania "
Siedząc w samochodzie ojca tępo wpatrywałem się w krajobraz za oknem. Z znudzeniem oglądałam jak małe stróżki deszczu spływają po szybie. Zastanawiałam się jak to będzie, gdy w końcu dojedziemy do Holms Chapel. Mój tata wraz z moja matka która odeszła od nas gdy miałam niecałe 14 lat zdecydowali ze cały rok spędzę u niej a raczej u jej nowego fagasa. Nie jestem z tego powodu szczególnie zadowolona, wolałabym zostać w Stanford z moim tata który zawsze był przy mnie gdy go potrzebowałam.
-Oh. Zamknij się już. Zobaczyłaś co chciałaś jeszcze raz cię tu zobaczę nie będzie tak miło... aha i nie waż się komukolwiek o tym powiedzieć.-zmierzyła mnie wzrokiem.-A teraz wracaj do siebie.- powiedziała i zatrzasnęła swoje drzwi tuż przede mną. Byłam w totalnym szoku. Wróciłam do swojej sypialni. Skuliłam się na łóżku, próbując jak najszybciej zapomnieć o tym incydencie. Pytania kłębiły się w mojej głowie za wszelką cenę domagając odpowiedzi.
Siedząc w samochodzie ojca tępo wpatrywałem się w krajobraz za oknem. Z znudzeniem oglądałam jak małe stróżki deszczu spływają po szybie. Zastanawiałam się jak to będzie, gdy w końcu dojedziemy do Holms Chapel. Mój tata wraz z moja matka która odeszła od nas gdy miałam niecałe 14 lat zdecydowali ze cały rok spędzę u niej a raczej u jej nowego fagasa. Nie jestem z tego powodu szczególnie zadowolona, wolałabym zostać w Stanford z moim tata który zawsze był przy mnie gdy go potrzebowałam.
- Ivy wszystko w porządku? - odezwał się mężczyzna.
- Tak tato. - odpowiedziałam, jednak nie zgodnie z prawdą.
- Nie martw się skarbie nie będzie tam tak źle. - zaczął mnie pocieszać.
- Mam nadzieję... - powiedziałam to bardziej do siebie niż do niego.
Czas dłużył się nieubłaganie nawigacja taty była niezbyt dokładna a korek przed nami również nam nie ułatwiał szybkiego przybycia na miejsce. Wyjęłam książkę ze swojej torby i zaczęłam czytać. Nie wiedząc, kiedy zasnęłam.
***
- Kochanie wstawaj. - usłyszałam znajomy głos. Przetarłam zaspane oczy. Momentalnie odwróciłam się w stronę prawej szyby i zauważyłam znak informujący, że jesteśmy już w Holmes Chapel. Poprawiłam się na siedzeniu i zaczęłam wpatrywać się w domki, które mijaliśmy.
Wjechaliśmy na podjazd niezbyt dużego jednopiętrowego domku. Gdy samochód się zatrzymał wzięłam jeden niepewny wdech i wysiadłam z samochodu. Patrzyłam na budynek z przerażeniem w oczach.
- Poradzisz sobie- szepnął tata kładąc pocieszająco rękę na moim ramieniu. Spojrzałam na niego z wdzięcznością. Przytuliłam go i ucałowałam, wiedziałam, że nie chętne zostawia mnie tu sama. Wyjęte bagaże położył na schodkach prowadzących do środka.
- Trzymaj się Ivy i bądź dzielna, w razie potrzeby dzwoń - przytulił mnie bardzo mocno po czym zaczął oddalać się w stronę swojego radiowozu.
-A i pozdrów Mellisse- powiedział na odchodne.
Przez chwilę obserwowałam jak wchodzi do samochodu i odjeżdża. Zawołałam coś w stylu " Będę tęsknić" i ruszyłam w stronę drzwi frontowych.
- Ivy! - krzyknęła uradowana kobieta. Na mojej twarzy pojawił się lekko wymuszony uśmiech.
- Mamo. - powiedziałam i wtuliłam się w nią. Nagle zza jej ramienia zauważyłam wysokiego mężczyznę. Był to dość muskularny mężczyzna przed czterdziestką miał czarne włosy i niebieskie oczy.
- Ty musisz być Ivy jestem Josep - uśmiechnął się szczerze ściskając lekko moja dłoń- Cieszę się że będę mógł bliżej poznać córkę Melissy. Czuj się tutaj jak u siebie. - spojrzałam chwilowo na matkę była wniebowzięta. Nie pamiętam by kiedykolwiek spojrzała tak na ojca.
- Może wejdziemy do środka? - zaproponowała mama. Brunetka wzięła za rękę Josepha i powoli ruszyliśmy w stronę drzwi wejściowych. Udaliśmy się w stronę kuchni.
- No dobrze siadajcie już do stołu.- powiedziała kończąc przyprawiać sałatkę.
Szlam równo za Josephem w kierunku następnego pomieszczenia. Usiadłam na krześle naprzeciwko pustego miejsca. Chwile po tym jak wszystko zostało nałożone przyłączyła się i mama.
- A gdzie Hayley - spytała rozglądając się po pomieszczeniu.
- Kto?! - wymsknęło mi się
-Moja córka- odpowiedział za matkę Joseph. Byłam w szoku. On ma córkę !!! Jak ona mogła mi o tym nie wspomnieć?! Spojrzałam na nią z kompletnym zaskoczeniem.
- Jest tylko o rok starsza od ciebie na pewno się zaprzyjaźnicie .- uśmiechnęła się zakłopotana
- Tak ona się spóźni się, możemy zaczynać. - powiedział Jospeph. W polowe obiadu rozległ się hałas dochodzący z korytarza.
- Wybacz za spóźnienie tato, Melliso.- uśmiechnęła się sztucznie po czym zajęła miejsce na przeciwko mnie.
Obserwowałam jej każdy ruch. Była bardzo pewna siebie jak na swój wiek. Przede wszystkim była śliczna, nie była aż tak bardzo wytapetowana jak niektóre dziewczyny ze Stanford.
- A ona to kto ? - spojrzała na ojca bacznie mi się przyglądając
- Twoja nowa siostra Ivy , córka Mellisy -oznajmił Joseph. Na twarzy dziewczyny przez chwilę wymalował się grymas niezadowolenia.
-Cudownie. Robisz z naszego domu jakiś głupi hotel tato!
- Bądź miła! Pamiętaj ze obiecałaś ja odprowadzić..-szepnął do niej Joseph
Halo ja tu jestem ! Nie spędziłam tu nawet dnia a już czuję się jak intruz- Krzyknęłam w myślach
Cały obiad minął w ciszy.
Joseph próbował nawiązać ze mną jakąś rozmowę, ale zazwyczaj kończył porażką.
Po zjedzeniu, tak jak mama powiedziała moja nowa" siostrzyczka " zaczęła pokazywać mi dom.
Oprowadzanie w stylu "Heyley" było dość ograniczone, zapoznawałam się jedynie z drzwiami danego pomieszczenia. Rozumiem nie ufa mi. Nie zna mnie. Ale na Boga ja też będę tu mieszkać!
- Tu jest mój pokój a tam twój - wskazała palcem drzwi po lewo od siebie tuż za ściana.
- kiwnęłam głową na znak ze rozumiem. Dziękuję za odprowadzenie.naprawdę to doceniam.
-Posłuchaj nie mam zamiaru być twoja nową siostrą.To że twoja matka ma wyjść za mojego tatę nie znaczy że zostaniemy siostrami. Nie chciałam cię poznawać a tym bardziej gościć w naszym domu, ale skoro masz tu mieszkać wyjaśnijmy sobie coś. Nie wtykaj nosy w swoje sprawy, trzymaj się ode mnie z daleka i pamiętaj, że w życiu się do Ciebie nie przyznam więc nie licz na jakieś przysługi lub cokolwiek z mojej strony. Rozumiesz?- pokiwałam twierdząco. Z satysfakcją na twarzy weszła do swojego pokoju zamykając go z hukiem. Zrobiłam to samo tylko bardziej ostrożniej.
Był bardzo ładny, ściany w kolorze brzoskwini, na środku duże łóżko, po prawej stronie szafa oraz biurko z komputerem. Po lewej stronie natomiast znajdował się drzwi do " prywatnej łazienki" zawsze o takiej marzyłam, w Stanford nie było takich wygód. Ojciec ciężko pracował by zapewnić mi jak najlepsze warunki. Może nie było aż tak nowocześnie jak tutaj ale źle też nie było. Płytki obłożone w pomieszczeniu lśniły niczym perły, nie było tu nic starego, wszystko pachniało tam nowością.
Po wpakowaniu rzeczy do poszczególnych szafek. Zaczęłam przygotowywać się do spania. Wzięłam lekki prysznic po czym ubrałam się w długą kraciastą koszulę sięgającą zaledwie do połowy ud. Sprawdziłam telefon, odpisałam na wiadomości i rządna snu skuliłam się na łóżku w poszukiwaniu jakichkolwiek plusów bycia tutaj.
***
Otworzyłam lekko powieki słysząc jakieś dziwne odgłosy. Z początku myślałam że mi się wydawało , lecz dźwięki stawały się coraz głośniejsze a nawet straszniejsze. Zerwałam się z łóżka gdy odgłosy nie ustępowały a przeradzały się w krzyki. Zwinnie przemyłam twarz zimną wodą, by nabyć lepszego kontaktu z rzeczywistością. Następnie zaczęłam kierować się w stronę źródła* . Chwilę później stałam pod drzwiami Heyley. Delikatnie zapukałam, by nie zbudzić pozostałych domowników. Nikt nie otworzył.
Heyley!- zawołałam szeptem po czym powtórnie zapukałam. Dźwięki zaczęły ustępować, ale nadal nie dostałam żadnych oznak życia. Zapukałam więc powtórnie z większą siłą. Nagle drzwi się otworzyły. Ku mojemu zdziwieniu nie była to dziewczyna. Stanął w nich wspaniale zbudowany chłopak, miał na sobie jedynie czarne bokserki. Był spocony jego loki były w nieładzie, zielone tęczówki nie traciły ze mnie wzroku nawet na chwilę, wydawałoby się jakby przeczesywały moją dusze na wskroś. Zniżyłam wzrok na jego usta, były wykrzywione jakby w półuśmiechu. Pewnie nabijał się ze mnie. Ale w tym momencie nie zważałam na to. Moje spojrzenie spoczęło na jego tatuażach było ich tak dużo...były niesamowite, w jednej chwili zapragnęłam ich dotknąć. Chłopak odchrząknął zwracając na siebie moją uwagę.
-Jakiś problem?- powiedział niskim ochrypłym głosem z nutką rozbawienia
- Ja um... przyszłam sprawdzić czy... -przestań się jąkać !- skarciłam siebie w myślach. - czy wszytko w porządku- Ugh nie mogłam się skupić on wyglądał jak... Anioł.
-I co myślisz?- spytał opierając się o futrynę. Moje policzki płonęły.A serce próbowało wyskoczyć z piersi, gdy tylko poszerzył swój uśmiech. O tak na pewno miał ze mnie niezły ubaw!
-Wszystko Ok. Um...Przepraszam- nadal w szoku zaczęłam oddalać się do swojego pokoju.
-A ty tu czego?!- nieoczekiwanie za pleców bruneta wyłoniła się Heyley ledwo okryta.
-Ja tu przyszłam sprawdzić czy wszystko z tobą w porządku- zaczęłam szybko się tłumaczyć i wycofywać do swojej sypialni.
-Oh. Zamknij się już. Zobaczyłaś co chciałaś jeszcze raz cię tu zobaczę nie będzie tak miło... aha i nie waż się komukolwiek o tym powiedzieć.-zmierzyła mnie wzrokiem.-A teraz wracaj do siebie.- powiedziała i zatrzasnęła swoje drzwi tuż przede mną. Byłam w totalnym szoku. Wróciłam do swojej sypialni. Skuliłam się na łóżku, próbując jak najszybciej zapomnieć o tym incydencie. Pytania kłębiły się w mojej głowie za wszelką cenę domagając odpowiedzi.
Moi kochani oto przedstawiamy Wam Pierwszy rozdział
N.o.t.h.i.n.g H.a.p.p.e.n.s. W.i.t.h.o.u.t A R.e.a.s.o.n.
Mamy nadzieję, że się spodobał.
Komentujcie, nawet jeden komentarz sprawia, że rozdziały piszą się szybciej.
[-:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz