Rozdział Drugi

      



~.~
"Nie ma nic do stracenia,
gdy nikt nie zna Twojego imienia.
Nie ma nic do zyskania,
ale dni zdają się nie zmieniać"
     ~.~


- Ivy kochanie, wstawaj. - usłyszałam delikatny głos mamy.
- Co się dzieje? - jęknęłam niezadowolona zwlekając się z łóżka.
- Dzisiaj pierwszy dzień szkoły. - powiedziała podekscytowana. Cieszyła się chyba bardziej niż ja. Przetarłam lekko powieki, kierując się w stronę łazienki.
Wzięłam powolny, poranny prysznic, po czym okryta ręcznikiem zaczęłam doprowadzać się do porządku.
-Ivy bo się spóźnimy.!-zawołała.
- Już schodzę!- odkrzyknęłam ubierając na siebie ostatnią część mojej szkolnej  garderoby. Odkąd pamiętam zawsze nienawidziłam ubierać na siebie "tego czegoś" nazywanego powszechnie szkolnym mundurkiem. W tym roku było o niebo gorzej... dali mi rozmiar za mały! Jęknęłam poirytowana wciskając się w granatową spódniczkę sięgającą zaledwie przed kolano. Ruszyłam w stronę wielkiego lustra, które 
 Moje powieki stopniowo się unosiły w obawie przed przerażeniem. Zjechałam wzrokiem wzdłuż mojego ciała. Biała bluzka podpięta  granatowo-białym krawatem prezentowała się idealnie. Żakiet w takim samym odcieniu z wszytym logo szkoły również, ale ta spódniczka ... Ugh wyglądałam okropnie! Skrzywiłam się przeglądając ostatni raz w lustrze. Pośpiesznie spakowałam do swojej czarnej torby jakieś zeszyty, ponieważ nie mam rozpiski z książkami. Zbiegając na dół natknęłam się na pięknie wystrojoną rodzicielkę zapewne czekającą na mnie.
-Zjedz śniadanie, odwiozę cie do szkoły. Tylko migiem inaczej obie się spóźnimy. - kiwnęłam pospiesznie głową kierując się do kuchni. Podeszłam do szafki gdzie znajdowały się miski. Wyjęłam jedną z nich. Wsypałam do nich płatki czekoladowe i zalałam mlekiem z kartonu. Wzięłam swoje śniadanie i usiadłam na przeciwko rodzicielki. Bez żadnego słowa skonsumowałam posiłek, wstawiłam naczynie do zlewu i razem z mamą  wyszłam z domu.

- Słyszeliście jakieś dziwne dźwięki wczoraj w nocy? -zapytałam przypominając sobie wczorajsza scenę na korytarzu.
- Zapomniałam cię kochanie poinformować. Razem z Josephem wybraliśmy się na miasto i wróciliśmy na prawdę późno, a coś się stało? - popatrzyła na mnie podejrzliwym wzrokiem.
-Wydawało mi się... Um może to gałęzie, które uderzając, tarły okno... albo po prostu wiatr- wytłumaczyłam pośpiesznie, kiedy wjechaliśmy na parking przy szkole.

Holmes Chapel Comprehensive School. - przeczytałam ponownie nazwę mojej nowej wyrafinowanej szkoły. Moja mama bardzo ucieszyła się, że będę mogła do niej chodzić. Ja natomiast chcę wrócić do Stanfor, do taty i przyjaciół, których nie miałam zbyt wiele, ale chociaż miałam. Znałam ich dość długo i nie byłam osamotniona. Tutaj nie znam nikogo oprócz Hayely, ale nie wydaje mi się żebyśmy jakoś specjalnie zaprzyjaźniły się. Wzięłam ostatni niepewny wdech  po czym ruszyłam w jej stronę. Znajdując się w środku od razu spostrzegłam drewniane drzwi z napisem "Sekretariat". Ruszyłam w głąb pomieszczenia. Niezgrabnie pochyliłam się nad biurkiem sekretarki.
-Dzień dobry. Nazywam się Ivy McCras. Ja um... jestem tutaj nowa- powiedziałam bacznie obserwując reakcje  kobiety w koku, która siedziała za biurkiem.
-O tak-odezwała się uprzejmie- Witamy w Holmes Chapel Comprehensive School panno McCras -posłała mi ciepły uśmiech. Następnie podeszła do ogromnej szafki i wyjęłam z niej jakąś teczkę na której widniało moje nazwisko.
 - Znajdziesz w niej , plan zajęć i kod do szafki, oraz różne papiery, które musisz wypełnić i przynieś tutaj-wyjaśniła
-Bardzo pani dziękuje- uśmiechnęłam się nieśmiało, powoli zbliżając się do wyjścia. Udałam się na poszukiwanie swojej szafki. Kiedy już ją odnalazłam wpisałam banalny kod i  sprawdziłam plan zajęć.
-matematyka-216(parter)
Szłam długim zapchanym korytarzem. Czułam na sobie palący wzrok innych.  Zaczęłam iść szybciej próbując nie zwracać na siebie zbytecznej  uwagi. Pośpiesznie odnalazłam salę 216 i weszłam do niej. Było jeszcze trochę czasu przed dzwonkiem.Usiadłam w ostatniej ławce licząc na to, że nikt tam nie siedzi. Po dzwonku do klasy wparowali wszyscy uczniowie. Z hałasem zaczęli zajmować swoje miejsca, moje pozostawało  puste dopóki bardzo ładna dziewczyna o długich kręconych blond włosach nie zajęła miejsca obok mnie.
- Cześć jestem Clary. - przywitała się ze mną.
- Ivy. - mówiąc to uścisnęłam jej dłoń.
- Bardzo dobrze trafiłaś. Siedzisz ze mną. - odezwała się z entuzjazmem.
- No to może ten dzień nie będzie taki straszny. - na moje słowa dziewczyna zaśmiała się.
- Już ja tego dopilnuję... - rzekła.
Wszyscy ucichli gdy do klasy wszedł nauczyciel. Pan Robinson jeżeli dobrze pamiętam przedstawił mnie wszystkim uczniom i tak oto ponownie znalazłam się w centrum uwagi.
Wykłady pana Robinsona były dość męczące. Odetchnęłam z ulgą kiedy lekcja dobiegła końca.Parę męczących lekcji później nadeszła pora lunchu.Wzięłam głęboki oddech nim weszłam do stołówki. Trzymając brązową tacę z sokiem pomarańczowy i kanapką w ręce szukałam wolnego stolika.  Nagle zauważyłam, Clary blondynkę z którą siedzę na matematyce. Uśmiechnęłam  się promiennie podchodząc do jej stolika.
-Siadaj- uśmiechnęła wskazując krzesło naprzeciwko siebie.
Zrobiłam to bez wahania.
Rozglądając się po pomieszczeniu dostrzegłam zaledwie pięćdziesiąt metrów od nas stolik Heyley. Siedziała z grupką znajomych dobrze się bawiąc.  Jeden z chłopców przykuł moją uwagę. Brunet w brązowych włosach. Był to ten sam chłopak, który był u nas w domu tak późną porą. Musiał zauważyć, że patrzę się na niego, ponieważ po chwili jego oczy przeniosły się na mnie. Od razu odwróciłam wzrok.
-Elita tej szkoły- szepnęła z obrzydzeniem
Umiejętnie przytaknęłam zabierając się za swój lunch.

Ostaniom lekcją okazał się wf. Przebrana w odpowiedni strój razem z resztą dziewczyn wyszłam na boisko. Po wykonaniu zwykłej rozgrzewki, wszystkie ustawiliśmy się w szeregu, by trenerka mogła  sprawdzić obecność. Na drugim końcu boiska ujrzałam grupę chłopaków grających w... W śród nich był chłopak Hayely. Znaczy tak mi się wydaję, że to jej chłopak. 
 Clary, kto to jest?-zapytałam
 -To Harry. Harry Styles.-odpowiedziała od niechcenia.
Szepnęłam ciche dziękuję, nie odrywając od niego wzroku. 
- Panno McCras mam wysłać pani specjalne zaproszenie?- rozległ się donośny krzyk trenerki. - Nie, przepraszam. - szybko podbiegłam na koniec kolejki.
-Ok dziewczyny! Dziś zobaczymy jak bardzo jesteście gibkie, ponieważ musimy odnowić drużynę cheerleaderek. Nie mamy zbyt wiele czasu dlatego pokażcie na co was stać!-po donośnym głosie trenerki cała grupka chłopców odwróciła się by popatrzeć.
Pierwsza wystartowała niejaka Kate. Zrobiła niepełną gwiazdę i upadła na ziemie.
Po niej wystartowało jeszcze pięć dziewczyn i ja. Kątem oka spojrzałam na drugą połowę boiska. 
Cholera patrzą się.
-Ivy McCras- zawoła nauczycielka
Wyszłam przed szereg cała dygocząc z nerwów.
-Zrób pełny szpagat-rozkazała
Wykonałam polecenie. Rozstawiłam nogi po obu nogach po czym jechałam w dół aż do samiutkiej ziemi. Byłam pierwszą dziewczyną z naszej grupy, która zrobiła go bezbłędnie.
-Dobrze na koniec zrób "Skorpiona"-dodała zapisując coś w zeszycie
Stanęłam na jednej nodze, drugą chwyciłam i wygięłam się tak że dotknęłam  głowy. 
Usłyszałam głośne gwizdy z drugiej połowy boiska, odwróciłam się by zobaczyć jak wpatruje się we mnie z zainteresowaniem. Zauważył że też mu się przyglądam. Uśmiechnął  się łobuzersko i wrócił do treningu oblizując usta.
- Świetnie dziewczyny zostało dziesięć minut do dzwonka, idźcie do szatni  Clary Mason i Ivy McCras  zgłoście się do mnie na następnej lekcji wf. 
Po ostatnim  najdłuższym gwizdku jaki trenera nam zafundowała udaliśmy się do szatni. Skorzystałam z toalety, a kiedy wróciłam w pomieszczeniu były tylko dwie dziewczyny.
a początku zdjęłam szkolne szorty a następnie założyłam spódniczkę. Moją krótką spoconą białą bluzkę rzuciłam w kąt, i zostałam w samym staniku.
Zastygłam w bezruchu kiedy usłyszałam chrząknięcie tuż za sobą.
-Nie wiedziałem, że jesteś aż tak gibka. Podoba mi się to.- wyszeptał wprost do mojego ucha.
Moje ciało przeszedł silny przyjemny deszcz. Jego dłoń zaczęła kreślić przeróżne wzory na moich plecach. Siłą rzeczy odwróciłam się. Stałam z nim twarzą w twarz.
-Jak się tu dostałeś?-zapytałam zszokowana
Oblizał usta oglądając moje ciało. Speszona zaczęłam rozglądać się za moją szkolną koszulą.
-Tego szukasz?- uniósł moją koszulę w górę.
W co on pogrywa?! 
-Oddaj to -poprosiłam.
- To grzech chować tak piękne ciało Ivy... jesteś kusząca. - powiedział sprośnie się uśmiechając.
 W tym momencie moje serce stanęło.
====================================================================
Hey kochani! Przedstawiamy Wam kolejny rozdział Nothing Happens Without A Reason.
Serdecznie zapraszamy Was do KOMENTOWANIA, to sprawia, że rozdziały pojawią się szybciej.
P.S. Jakie wrażenia po rozdziale??


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy